Kręceni rzeczywistością czy zakręcona rzeczywistość

Fot. Pixabay

W słoneczny październikowy dzień ruszyłem od Špindlerovej Boudy w stronę chat na przełęczy karkonoskiej. Czesi uczynili z tego szlaku edukacyjną ścieżkę proekologiczną. Co kilkadziesiąt metrów ustawione są estetyczne tablice, przystępnie informujące o źródłach i naturze zagrożeń dla ekosystemu Karkonoszy. Zagrożeń – niesionych powietrzem z Niemiec i z Polski. Informujące i kulturalnie uczące.

Relacje polsko-czeskie są obecnie postrzegane w kontekście konfliktu o wodę – wodę pitną, której za przyczyną KWB Turów zaczyna brakować mieszkańcom na północ od Liberca. Początkowo spór miał charakter międzyregionalny, natomiast w tym roku urósł do rangi międzypaństwowego i przez rządzących jest postrzegany jako polityczny.

Nie mnie oceniać jego merytorykę oraz racjonalność kwot z nim związanych. 

W kontekście rozmów międzyrządowych padają liczby 50, 60 milionów euro (=ME). Nie znajduję jednak informacji o konkretach, z których one wynikają. Podobnie brak danych zarówno o przyczynach tak późnego rozpoczęcia negocjacji, jak i powodach ich spowolnienia. Mimo że problem był zgłaszany przez Czechów od wielu lat, to do negocjacji Polacy przystąpili dopiero w lutym, gdy Czesi złożyli wniosek do TSUE o nałożenie na Polskę kary 5 ME/dzień (ME = milion euro), a Trybunał wezwał Polskę do zaprzestania wydobycia do czasu wypracowania ugody, a w przypadku zignorowania wezwania nałożył sankcję 0,5 ME/dzień (gdy piszę te słowa sumaryczna kara przekroczyła już 13 ME i … ciągle wzrasta).

Trochę w cieniu ww. kwot pozostają liczby większe. W lipcu 2014 r. podpisano umowę na budowę nowego bloku o mocy bliskiej 500 MW (3,25 mld zł), a w listopadzie 2015 aneks zwiększający koszt do 3,53 i wydłużający czas realizacji do końca 2020 roku. Dziś spotyka się informacje, że realny koszt inwestycji to 4,0 – 4,3 mld zł. Zauważmy, że czas życia bloku energetycznego to 25 – 30 lat, a więc należałoby oczekiwać jego odstawienia w latach 2046 – 2051. W Internecie mieszają się informacje z jednej strony o ważności turowskiego kompleksu dla krajowego systemu energetycznego, a z drugiej, że „PGE stara się o zgodę na dalszą rozbudowę KWB Turów, która miałaby przedłużyć działalność kompleksu energetycznego w Turowie do 2044 r”. „Przedłużyć”? „do 2044”? – czy wszystko jest w porządku z procesem decyzyjnym z punktu widzenia dyskutowanego horyzontu czasowego i jego zaawansowania w chwili gdy składano podpisy pod inwestycją oraz winna mieć miejsce świadomość zwiastunów problemów graniczno-sąsiedzkich?

21 grudnia 2020 roku nowy blok zsynchronizowano z siecią. W początkowym okresie pracował on z mocą nieco poniżej 50% znamionowej. Nie udało się go wprowadzić do pracy z mocą bliską nominalnej od początku roku 2021, co powinno mieć miejsce w świetle uzyskanego kontraktu mocowego we wcześniejszej aukcji na rynku mocy. Blok ostatecznie wdrożono do ruchu w połowie maja (karami za spóźnienie w realizacji kontraktu mocowego nikt się nie chwali), ale zatrzymano już 19 czerwca za przyczyną zatkanych filtrów oraz problemu z wentylatorem wyciągowym. W „Wyborczej” pojawiła się informacja o możliwych błędach projektowych.

I tu schodzimy na poziom problemów dotyczących dyletanckiego podejścia do wymagań dla systemów nadzoru wspomagających UR we wszystkich SIWZ-ach z obszaru energetyki, opublikowanych w tym wieku. Współcześnie coraz częściej o możliwości i efektywności pracy bloku będzie decydować nie tylko turbogenerator, ale także inne maszyny krytyczne, na które w przeszłości patrzono na ogół jak na maszyny pomocnicze, tzn. wentylatory i pompy. 

W przypadku dużych bloków energetycznych są wykorzystywane m.in. duże wentylatory osiowe. W obu projektach zrealizowanych przez Mitsubishi w Polsce wentylatory te wyposażono w kuriozalne systemy zabezpieczające integralność mechaniczną, które oparto na trzech redundantnych czujnikach drgań zainstalowanych na obudowie wentylatora. W pierwszym projekcie dodanych zostało jeszcze kilka innych czujników stwarzających podstawy do predykcyjnej oceny stanu technicznego, tyle że przed rozpoczęciem ruchu próbnego całkowicie zignorowano ich skonfigurowanie i włączenie do blokowego systemu diagnostyki. W drugim można pomarzyć o predykcyjnym UR (a tym bardziej preskryptywnym – zgodnie z duchem Przemysłu 4.0), bowiem poza ww. kuriozalnym zabezpieczeniem agregat nie ma żadnego innego monitoringu drganiowego.

Wentylatory osiowe charakteryzują się długimi wałami łączącymi napęd z wirnikiem wentylatora. Sposób sterowania prędkością obrotową może skutkować pojawianiem się drgań skrętnych systemu wirnikowego, co typowo prowadzi do uszkadzania sprzęgieł. Drgania skrętne oczywiście mogą być monitorowane. Są w kraju specjaliści, którzy potrafią je rozpoznać na etapie odbierania inwestycji i wymusić na dostawcy zmianę konstrukcji (vide ORLEN). Ale gdzie tam energetyce do O&G. W końcu minionego wieku prezentowałem pogląd, że energetyka z poprawnością implementacji systemów wspomagania UR dla nowych inwestycji pozostaje 20 lat za O&G i nic nie przemawia za tym, aby 20 lat później ten pogląd zmienić. Żadnych widocznych zmian w energetyce (wiedza, procedury, zorganizowanie, …) wskazujących na chęć zmniejszenia tego dystansu.

Harasymowicz był postrzegany za głównego przedstawiciela poezji „wizji” (przeciwstawianej awangardowej „arytmetyce”), charakteryzującej się wypełnioną kolorowymi obrazami wyobraźnią oraz fantazjowaniem. Wiadomo, że wiara czyni cuda. Natomiast co jest dobre w poezji, nie jest poprawne w technice i negocjacjach. W nich kolorowej wyobraźni jest blisko do prostackiej ignorancji. Współcześnie w żadnym obszarze działania nie ma miejsca na naruszanie elementarza podstaw UR, a specjaliści (i w technice, i w rządzie) winni znać się na (wszak nie awangardowej) „arytmetyce”.


Ryszard Nowicki – niezależny ekspert z wieloletnim doświadczeniem w zakresie systemów nadzoru i diagnostyki stanu technicznego majątku produkcyjnego.