Dane z sektora produkcyjnego zza oceanu…

Bob Vavra

W zależności od tego, z kim się rozmawia, można usłyszeć różne opinie na temat amerykańskiego sektora produkcyjnego. Jedni mówią, że jego stan jest bardzo dobry, inni uważają go za średni. Wszędzie przytaczane są konkretne liczby. W roku 2004 produkcja wzrosła o 5,1%, a sam trend wzrostowy utrzymuje się od pierwszego kwartału roku 2003. Zamówienia na artykuły trwałego użytku, których gwałtowny wzrost odnotowano w pierwszym kwartale 2004 roku, a które zaraz po wzroście doświadczyły spadku, poszły w górę, ponownie osiągając za cały rok średni poziom 9,3%. Utylizacja parku maszynowego, będąca kolejnym zwiastunem sytuacji w przemyśle, wzrosła w roku 2004 o 3,8%, a obecnie sięga prawie 78%. 

Jednakże w roku ubiegłym zaufanie klientów spadło o 8%, co można przypisać jednomiesięcznemu skokowi zaufania, jaki miał miejsce w styczniu 2004. Czy zaufanie nie nadąża za prawdziwym wzrostem produkcji? Czy wpływ handlu zagranicznego, w szczególności z Chinami, zagłuszył prawdę o amerykańskim sektorze produkcyjnym? 

Być może dyskusję należy rozpocząć od produktywności i jakości. W tych właśnie dwóch obszarach amerykańscy producenci odnosili w ciągu ostatnich kilku lat największe sukcesy. Doceniając potrzebę reform zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych (międzynarodowych), producenci otrząsnęli się po szoku spowodowanym masowymi zwolnieniami i zaczęli szukać sposobów udoskonaleń w dziedzinie produktywności. Niektóre z nich są motywowane oczywiście kwestiami technologicznymi, ale cała technologia tego świata nie dorówna wrodzonej inteligencji amerykańskiego pracownika produkcji. 

Mądrzej wykonujemy nasze zadania, a dzięki temu zwiększyliśmy produktywność. Takie właśnie wyniki z radością ogłasza Narodowe Stowarzyszenie Producentów. – Od trzech lat ogólna produktywność wzrosła  o 4%. To zjawisko bez precedensu – zauważa naczelny ekonomista Stowarzyszenia, David Huether. – W rzeczywistości, od kiedy amerykański Departament Pracy prowadzi zapisy danych dotyczących produktywności, czyli od roku 1947, w żadnej dekadzie nie odnotowano wzrostu powyżej czterech procent. 

Każda odbudowa gospodarki zaczyna się od wzrostu produktywności. Nie chodzi tylko o to, aby ludzie ciężej pracowali, mają pracować mądrzej. Chodzi o zebranie liderów produkcji na każdym poziomie zakładu – począwszy od głównego dyrektora zarządzającego do szeregowych pracowników produkcji – o zrozumienie, że odzyskanie wzrostu produkcji to projekt zarówno grupowy, jak i indywidualny. 

Huether zauważa również, że wysiłek zespołowy utrzymuje w ryzach inflację w czasach, gdy koszt energii i inne czynniki, które wpływają na inflację, wytłumiają wzrost, którego skala mogłaby być jeszcze większa. 

– Chociaż rzeczywiste stawki godzinowe robotników w dalszym ciągu wzrastają, zyski wypracowane  w dziedzinie produktywności utrzymują wzrost jednostkowego kosztu pracy na poziomie bliskim zera, a sytuacja ta utrzymuje się od trzech lat. Wszystko to przyczynia się do tego, że ogólny wskaźnik inflacji w sektorze biznesowym utrzymuje się poniżej 2%, pomimo ostatnich skoków cen energii i towarów. Bez tego wzrostu wydajności pracy inflacja byłaby znacznie większym problemem – powiedział Huether.

Dla producentów stanowi to ciągłe wyzwanie. Chiny będą stanowić problem tak długo, jak długo będzie trwało wyrównywanie poziomu pola rozgrywki dla ciśnienia ekonomicznego, politycznego i społecznego. Jest to kwestia, która zdaje się czasami dominować w naszym myśleniu, co bywa całkowicie uzasadnione. 

Jednak rzeczywisty problem polega na tym, jak dobrze wykonujemy naszą pracę. W końcu musimy mieć świadomość, że nasze umiejętności produkcyjne, kontrola jakości, nowatorstwo, nasza ekspertyza, nasi pracownicy – nie mają sobie równych na całym świecie.

Bob Vavra,

redaktor naczelny Plant Engineering