Kultura pracy i zdobycze techniki w utrzymaniu ruchu

Zakończony niedawno audyt działu utrzymania ruchu w dużym zakładzie produkcyjnym wykazał, że 38% czynności konserwacyjnych wykonywano w nadgodzinach. Zaległości w zleceniach pracy należały do codzienności, podobnie jak kosztowna konserwacja naprawcza (CM – Corrective Maintenance). Pracownicy tak często „gasili pożary”, żeby w ogóle zapewnić pracę kotłów, że nie mieli czasu na większość prac konserwacyjnych zaplanowanych w celu uniknięcia awarii urządzeń, z którymi właśnie walczyli.

Niestety, jest to typowa sytuacja w wielu zakładach przemysłowych. Jak na ironię, kierownicy UR nie mają czasu na wdrażanie technologii, które wyeliminowałyby obciążenie nadgodzinami. W takich zakładach służby UR pracują na najwyższych obrotach, usiłując rozwiązać kolejne problemy, co oczywiście ogranicza czas, który należałoby poświęcić na inne działania konserwacyjne.

 

Rysunek 1. Nie wystarcza już „dostateczna” konserwacja. Przedsiębiorstwa naprawdę mogą oszczędzać czas i pieniądze – i produkować taniej  

Rysunek 1 przedstawia trzy modelowe działy UR. Rozmiar każdego koła w przybliżeniu odpowiada wysokości kosztów konserwacji. Największe koło odnosi się do organizacji, która zapewnia wyłącznie „dostateczną” konserwację. Większość czasu poświęca się na konserwację naprawczą (CM), która zazwyczaj pociąga za sobą pracę w nadgodzinach i pochłania budżet UR. W „dobrej” organizacji wykonuje się więcej czynności prewencyjnych (konserwacja zapobiegawcza, PM – Preventive Maintenance), w pewnym stopniu stosuje się nawet konserwację prognozowaną (PdM – Predictive Maintenance). Natomiast organizacja „celująca” wykorzystuje wiele metod konserwacji. Koło po prawej stronie dotyczy przedsiębiorstw produkcyjnych, które wykazują najniższe koszty produkcji. Oszczędzają, ponieważ ograniczają drogą konserwację naprawczą.

Jak więc firmy zaliczające się do grupy z oceną „dostateczną” mogą wyeliminować chaos ciągłych napraw i produkować taniej?

Z pewnością nie umożliwi tego wyłącznie system klasy CMMS (komputerowy system zarządzania UR). Przekonały się o tym przedsiębiorstwa z branży przetwórczej, które zainwestowały w te systemy miliony dolarów tylko po to, by się… rozczarować. Okazało się, że pracownicy rzadko realizują wszystkie czynności prewencyjne i zlecenia pracy generowane przez bazy CMMS. Czasem ograniczają się wręcz do „odhaczania” zadań, nie wykonując żadnych prac, a to tylko po to, by uniknąć spiętrzenia papierkowej roboty.

Technika sama w sobie nie gwarantuje więc sukcesu. Często fi rmy kupują rozwiązania diagnostyczne, zakładając, że automatycznie rozwiążą one ich problemy i przyniosą oszczędności. Niestety, technika diagnostyczna rzadko staje się stałym elementem dziennych programów UR, wobec czego oczekiwane korzyści nigdy się nie pojawiają. Co gorsza, często nowoczesne urządzenia pokrywają się kurzem, ponieważ pracownicy są zbyt zajęci doraźnymi naprawami, by w ogóle zawracać sobie głowę tymi „nowinkami”.

Większość pracowników musi reagować na bieżące awarie, co sprawia, że czynności zapobiegawcze wykonuje się „w wolnym czasie” – co wprawdzie uspokaja sumienie służb UR, ale nie eliminuje awarii.