Działania odtworzeniowo-inwestycyjne a koszty funkcjonowania firm

Praca służb szeroko rozumianego utrzymania ruchu, służb prowadzących działania odtworzeniowo-inwestycyjne, uważana jest za konieczną do funkcjonowania firm. Najczęściej tylko tyle, i nie więcej. Oczywiście, że dobrze byłoby, gdyby liczba osób tam pracujących była możliwie mała (ze względu na koszty) oraz by zakupy tych służb też były niewielkie. Chociaż z drugiej strony obserwuje się stały priorytet spełnienia żądania: NATYCHMIAST nad żądaniem TANIO (kupić).

Bardzo mała jest natomiast świadomość znaczącego wpływu działań odtworzeniowo-inwestycyjnych na aktualne, a głównie późniejsze koszty funkcjonowania firm. Zmiana tej świadomości zaczyna być coraz bardziej konieczna.

Przez ostatnie dwa dziesięciolecia  autorzy artykułu obserwowali i modyfi kowali stanowiska pracy, na których wytwarzano to, co później przedsiębiorstwa sprzedawały. Co ciekawsze, obserwowano także (a może przede wszystkim) realizowane na tych stanowiskach procesy, które wytwarzaniem nie były, a tylko służyły temu, aby po ich zakończeniu wytwarzanie mogło być kontynuowane. Obserwacje te były konieczne do wdrożenia modyfi kacji kilku tysięcy stanowisk pracy. Oczywiste więc, że współpracowali oni z osobami prowadzącymi działania odtworzeniowo- inwestycyjne w firmach. W tym i w następnych

artykułach przedstawią swoje przemyślenia wynikające z tej współpracy i ze zrealizowanych wdrożeń.

Wytwórcze stanowiska pracy (wraz z szeroko rozumianym utrzymaniem ruchu) to jądro firmy (technika wytwórcza – T). Inne stanowiska (szeroko rozumiane zarządzanie – Z) dbają o coś bardzo ważnego dla firmy: o korzystne relacje z otoczeniem firmy (O), z rynkami zakupów i zbytu, ale dla działań odtworzeniowo-inwestycyjnych są znacznie mniej istotne

Schemat 1. Przyjęty do rozważań uproszczony model przedsiębiorstwa [5]

Gdy mowa jest o kosztach w firmie, oczywiste jest zwrócenie się do współczesnych osiągnięć ekonomii. Szukamy w ekonomii modelu wnętrza przedsiębiorstwa, ukazującego np. związki między pracownikami, obrabiarkami, urządzeniami i instalacjami a kosztami funkcjonowania firmy, jej wytwarzaniem i powodzeniem na rynku. I tutaj spotka nas zawód.

Tomasz Gruszecki (profesor, b. minister w jednym z rządów z lat 90.) w wydanej w 2002 roku książce [1]: „Współczesne teorie przedsiębiorstwa” pisze jednak bardzo jasno: – Stan naszej wiedzy o przedsiębiorstwie (jako jednej z podstawowych kategorii ekonomicznych), w tym, co ekonomiści nazywają „głównym nurtem” teorii ekonomii, est dalece niekompletny i wymaga pilnego uzupełnienia

zarówno z punktu widzenia potrzeb praktyki, jak i spójności samej teorii ekonomii.

Jeszcze radykalniej: stan wiedzy o przedsiębiorstwie jest niekompletny, chaotyczny i składają się nań twierdzenia różnych dyscyplin czy poddyscyplin, sprzeczne wewnętrznie. Nie jest to stwierdzenie całkowicie oryginalne (chociaż ekonomiści niechętnie przyznają się do tego stanu swojej dyscypliny).

Znany ekonomista John Kay z London Business School pisze: – Największą luką w teorii ekonomii, która czeka obecnie na rozwiązanie, jest teoria przedsiębiorstwa. Ekonomia mówi dużo na temat grup przedsiębiorstw (tj. gałęzi przemysłu). Pojedyncze przedsiębiorstwo pozostaje jednak tajemnicą.

– W istocie nie ma obecnie powszechnie przyjętej teorii przedsiębiorstwa, a to, co jest uważane za teorię, jest wysoce niepełne. Jeśli twierdzenie to jest słuszne, jest to poważny zarzut w stosunku do obecnego stanu teorii ekonomii – pisze Tomasz Gruszecki. I nieco dalej podkreśla: – W przypadku wiedzy o przedsiębiorstwie mamy jednak do czynienia z sytuacją, kiedy wiedza potoczna o zachowaniu się różnych przedsiębiorstw, pochodząca z obserwacji i doświadczenia, zaczyna być sprzeczna z podręcznikowymi modelami zachowania się przedsiębiorstwa w teorii ekonomii. Innymi słowy, doświadczenie jest ważniejsze niż teoria naukowa – a to już zaczyna być denerwujące.

Okazuje się, że nie czekając na ekonomistów, wygodnie jest w działalności odtworzeniowo-inwestycyjnej przyjąć model firmy przedstawiony na schemacie 1.

Przed 30 laty w Polsce starano się wytwarzać jak najwięcej, chociaż coraz bardziej palący stawał się problem, aby to, co zostało wyprodukowane, miało odpowiednią jakość. Dwa dziesięciolecia temu okazało się, że mowa o wyrobach ma sens, gdy wyroby mają jakość właściwą, głównie wysoką. Gospodarka rynkowa wymusiła inne spojrzenie. Nie wystarczy, że firmy wytwarzają, muszą też zarabiać. Muszą osiągać odpowiednią produktywność. O wydajności i produktywności mówi się wiele, często bardzo niejasno. Wygodnie jest więc ustalić, co pod tymi pojęciami się kryje. Z przemysłowych, wdrożeniowych doświadczeń autorów wynika, że przez wydajność wytwórczego stanowiska pracy najwygodniej rozumieć stosunek wyników wytwarzania (np. liczba obrobionych na odpowiednim poziomie jakościowym elementów, długość dobrze położonej przy spawaniu spoiny itp.) do całkowitego czasu, Θ , w którym te efekty uzyskano [2]:

(1)

 Natomiast produktywność wytwórczego stanowiska pracy (p), wiąże wyniki wytwarzania z całością nakładów, w zasadzie kosztów (C), potrzebnych do ich wytworzenia (i to najlepiej całości kosztów, czyli z kosztami pracy narzędziowni, utrzymania ruchu, remontów, serwisów, zakupów odtworzeniowych itd.):

  

(2)

  

Jest to produktywność potencjalna – wewnętrzna. Rzeczywista produktywność, oznaczana dużą literą P (zewnętrzna), to stosunek efektów sprzedaży wyrobów do nakładów na ich produkcję [1, 3, 4].

Nie jest prawdą, że w gospodarce, dla uzyskiwania właściwych wyników wytwórczej części firmy, liczy się tylko wydajność, rozumiana zgodnie ze wzorem (1)*.

Zewnętrzna produktywność firmy (P) zależy od wielu czynników, np. od:

  • pomysłu na wytwarzane wyroby (W),
  • umiejętności wybrania (dobrania) tanich i skutecznych jakościowo technologii ich wytwarzania,
  • właściwych metod marketingu, sprzedaży i serwisu.

Ale na pewno zależy też od tego, jakie jest wytwórcze jądro firmy (T), czyli od potencjalnej produktywności wytwórczych stanowisk pracy (p).

W sytuacji, gdy w pełni wykorzystywany jest czas pracy pracowników, gdy wynagradzamy pracowników faktycznie tylko za czas ich pracy i za ich zaangażowanie (pracownicy wytwarzają tyle, ile im umożliwiliśmy przez takie, a nie inne urządzenie stanowisk pracy), rozumiana produktywnościowo (wzór 2) jakość wytwórczych stanowisk pracy, łącznie ze stanowiskami je obsługującymi, coraz bardziej decyduje o powodzeniu firm (schemat 2).

Schemat 2. Przesuwanie się w ostatnich dziesięcioleciach wagi problemów dotyczących funkcjonowania wytwórczych stanowisk z problemów 0 i 1 do problemu 2, obecnie decydującego o powodzeniu

W zasadzie w analizowaniu przedsiębiorstw, szczególnie w ujęciu ekonomicznym, dobrze jest rozróżnić dwie kategorie ekonomiczne. Pierwszą z nich stanowią zasoby, czyli to, co jest w posiadaniu przedsiębiorstwa (także w skład zasobów wygodnie jest wliczać pracowników wraz z ich kwalifikacjami, umiejętnościami, doświadczeniem itp.). Drugą kategorią są strumienie (przepływy). W przedsiębiorstwie występują dwa strumienie: pierwszy jest szybki, drugi wolny. Strumień szybki to początkowo strumień materiałów do produkcji (m), potem materiałów w produkcji, którego efektem końcowym jest strumień wyrobów firmy (W). Dzięki temu strumieniowi przedsiębiorstwo może się utrzymać.

W przedsiębiorstwie występuje jeszcze jeden istotny, choć wolny strumień – strumień działań odtworzeniowo-inwestycyjnych (schemat 3). To dzięki nim utrzymuje się w firmie stan zasobów, a co nie mniej istotne – zasoby te mogą być doskonalone. To właśnie przez działania odtworzeniowe odbywa się utrzymanie sprawności stanowisk pracy, a przez działania inwestycyjne – ich różne modernizacje. Za drugi, ten stosunkowo wolno biegnący, ale bardzo istotny strumień, odpowiadają bezpośrednio pracownicy zatrudnieni w takich działach, jak narzędziownia, dział utrzymania ruchu, dział remontów, dział inwestycji czy dział zakupów itp. A jeśli właściwie rozumieć pojęcie stanowiska pracy [5], czyli włącznie z pracującymi na nich osobami, to trzeba by wliczyć tu też bardzo ważny obecnie dział szkoleń. Pracowników tych działów w dalszej części tego artykułu nazywać się będzie specjalistami inżynierii i utrzymania ruchu. Działalność pedagogiczna to także działalność inżynieryjna, choć w sferze społecznej, a nie materiałowej.

 

Schemat 3. Dwa rodzaje strumieni w firmie: produkcyjny i odtworzeniowo-inwestycyjny

Koszty i efekty ekonomiczne działań odtworzeniowo-inwestycyjnych należy ujmować dość szeroko. I okazuje się, że w praktyce takie ujmowanie kosztów i efektów drobnych czy większych przedsięwzięć z tej strefy jest dość łatwe – trzeba tylko odważnie zdecydować się na przeprowadzenie, najczęściej dość prostych rachunków.

Łatwo wtedy ustalić:

  • nakłady (koszty) związane z wdrożeniem przedsięwzięcia, czyli jednorazowy koszt wdrożenia (∆C), w tys. zł,
  • przewidywane dodatkowe wydatki związane z późniejszą eksploatacją
  • przedsięwzięcia, czyli dodatkowy (względem obecnego) koszt eksploatacji (∆C), np. w tys. zł/rok, w tys. zł/tydzień czy w zł/min.

Możliwe też, że przedsięwzięcie przyniesie pewne dodatkowe korzyści. Trzeba wtedy oszacować prognozowane, najlepiej wymierne, choć najczęściej potencjalne, efekty ekonomiczne (korzyści) (∆V), także w tys. zł/rok, w tys. zł/tydzień czy w zł/min.

Można wtedy ustalić czas zwrotu nakładów na realizację takiego przedsięwzięcia**:

 (3)

  W kolejnych artykułach będziemy odwoływać się do poruszanych w artykule tematów, a w następnym artykule przedstawimy proponowane podejście do najprostszego problemu z zakresu działań odtworzeniowo-inwestycyjnych, w którym istotne są tylko koszty wdrożenia (∆C).

Prof. dr hab. Witold Rybarczyk jest kierownikiem Katedry Obrabiarek i Podstaw Konstrukcji Maszyn Akademii Rolniczej. Jest też właścicielem jednostki badawczo-wdrożeniowej Centrum Zastosowań Ergonomii, zajmującej się głównie korygowaniem środowiska pracy, m.in. efektywne wyciszanie maszyn, stanowisk pracy i otoczenia zakładów, energooszczędne odpylanie. Dr Maria Suska jest prodziekanem Wydziału Mechanicznego Uniwersytetu Zielonogórskiego, zajmuje się też produktywnością przedsiębiorstw w Centrum Zastosowań Ergonomii.

Literatura

[1] Tomasz Gruszecki: Współczesne teorie przedsiębiorstwa. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002.

[2] Maria Suska: Badania nad opracowaniem metody minimalizowania kosztów utrzymania środowiska pracy. (Maszynopis dokumentacji naukowo-badawczej), Centrum Zastosowań Ergonomii, Zielona Góra 2002.

[3] Józef Jagas: Czynniki i metody warunkujące produktywność i wydajność w okresie integracji Polski z Unią Europejską. Uniwersytet Opolski, Opole 1999.

[4] Józef Jagas: Uwarunkowania efektywności polskiej transformacji. Wydawnictwo Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu, Opole 2003.

[5] Witold Rybarczyk: Rozważania o ergonomii w gospodarce. Wydawnictwo Centrum Zastosowań Ergonomii, Zielona Góra 2000.


*) Wydajność liczy się na pewno np. podczas wyścigów samochodowych formuły 1. Efekt w postaci wymienienia 4 kół w 7 sekund jest rzeczywiście imponujący. Ale w normalnej działalności wytwórczej liczy się produktywność. 40 pracowników serwisu technicznego zawodnika formuły 1 poświęca ogrom wysiłku i wiele czasu na realizację zadania trwającego bardzo krótko. Pociąga to jednak za sobą bardzo duże koszty. Przy takich kosztach (i wynikających z nich cenach) zakład zajmujący się serwisem opon samochodowych straciłby klientów. W pojedynczych przypadkach firma rzeczywiście musi wytworzyć coś szybko, ale w dłuższym czasie firma musi przede wszystkim wytwarzać tanio. Dlatego liczy się produktywność.

** Ustalone w gospodarce czasy zwrotu nakładów wahały się od 1/50 roku do kilkunastu lat. Przy bardzo szacunkowych danych służących do ich obliczania nie warto było wprowadzać do obliczeń kosztów kredytów. Dla czasów zwrotu rzędu do 1 roku są one w granicach błędu obliczeń, przy dłuższych czasach zwrotu nakładów same przedsięwzięcia stają się nieinteresujące.

 

Autor:

Witold Rybarczyk, Maria Suska